Czekam na komentarze :*
~~~
Obudził się. Jego
powieki powoli się uchyliły ukazując śliczne, czarne oczy.
Rozglądał się po pokoju. Nigdzie nie było widać blondyna.
Najwyraźniej już wstał. Była godzina 08:53. U niego wszystko
grało jak w zegarku. Zaraz zaśpi na poranną przemowę Malfoy'a.
Powoli podniósł się z pozycji leżącej do pozycji siedzącej aby
odszukać pilot do telewizora, którego wczoraj zapomniał wyłączyć.
Do prostych czynności nie lubił używać magii. Przecież wystarczy
tylko sięgnąć ręką aby go zdobyć. Z czarami było by za dużo
roboty. Był leniem ale na mugolski sposób. Dla niego sięgnięcie
po różdżke było jakby musiał przebiec z dziesięć kilometrów w
minutę. Nie lubił się przemęczać. Odnalazł pilot - leżał na
kanapie. Założył kapcie na nogi, wyłączył telewizor i udał się
do królestwa prywatności. W normalne dni, w weekendy czy też w dni
"robocze" korzystanie z wygód jego osobistej łazienki
zajmowałoby półgodziny jego dokładnie zaplanowanego dnia. Lecz
tamten dzień do normalnych nie należał. Szkoda, że chłopak wtedy
nie został o tym powiadomiony. Znaczy został - przez Draco, który
obudził go o 7:00 pytając, w którym garniturze mu lepiej. W sumie
zadawał mu to pytanie codziennie, ale nie tak wcześnie. Zazwyczaj
te słowa padały około 8:00. Rozmyślanie zajęło czarnoskóremu
dokładnie 28 minut i 14 sekund. Następnie ubrał się w garnitur,
który przegotował mu rano jego współlokator (jak mówiłam Blaise
to leń na mugolski sposób). Zaraz potem pokonał 30 schodów w górę
aby punktualnie o 9:30 stanąć w drzwiach prowadzących do jadalni.
Szybko dopadł do swojego miejsca, ale zanim usiadł do sali weszła,
ale raczej została wprowadzona - najważniejsza osoba z tego grona.
Dracon
bezceremonialnie rozpoczął przemowę, a nikt nie śmiał mu
przerywać.
- Kochani
Śmierciożercy, kochani, wierni moi poddani (znowu tak samo... -
pomyślał Blaise) Dzisiaj... zapolujemy na wyjątkowy okaz człowieka
- Granger Hermiona, mugolak, ostatnio widziana w okolicach rodzinnej
wioski, przyjaciółka Pottera, Gryfonka i tak dalej.... Chyba ją
znacie?
Gdy odparł mu chór
głosów wołających "Tak!!" Draco odszedł, a Zabini w
minutę pochłonął pięć kromek chleba. Przy pustym żołądku nie
mógł się skupić. Dopiero teraz mógł pomyśleć o misji zleconej
przez Malfoy'a wszystkim Śmierciożercą. Za oknami gmachu świeciło
słońce, dzień był upalny.
Godzina 10:03.
Wszyscy poszli na codzienny trening, z którego był zwolniony.
Blondyn bardzo się o niego troszczył. Chwilami nawet za bardzo.
Pokonał kilkanaście schodów aby zejść na parter. Pchnął lekko
nogą drzwi wyjściowe, a te się otworzyły. Wyszedł na świeże
powietrze. Jeszcze raz zaczął analizować słowa swojego szefa przy
śniadaniu. Nagle zaczął pojmować coś, z czym całkowicie się
nie zgadzał. Po pierwsze, najbardziej ze wszystkiego nie lubił tych
„polowań”. A co to, człowiek jakiś zwierz? A następna sprawa,
która go tak zabolała to tożsamość tej osoby – Hermiona Jean
Granger.
'Przyjaciel' – to
pierwsze słowo jakie mu przyszło na myśl. Przez kilka lat byli
nierozłączni, zawsze razem…
***
Gdy tylko wzeszło
słońce podążyła na północ. Wędrowała przed siebie chyba
dobrą godzinę. Maszerowała tym samym tempem aż odnalazła jakiś
strumyk z wodą. Była spragniona, nie napotkała źródła od kilku
dni, więc pierwszą jej reakcją było zaspokojenie pragnienia.
Następnie bystra woda zmyła smołę z jej rąk, a one wilgotne
wyczyściły jej twarz. Rozplotła warkocz i w ubraniu weszła do
strumienia. Wreszcie czuła się wolna. Brzegiem strumienia wędrowała
do jego źródła. Śpiew ptaków rankiem sprawił, że na jej
kamiennej twarzy chwilami można ujrzeć jakiś grymas, który
przywodził na myśl uśmiech.
Chyba
było już
dobrze po dziewiątej gdy zaczęło jej burczeć w brzuchu. W koło
nie było ani słychać ani widać żywej zwierzyny. Tak w ogóle to
była pustka. Podążała prosto, liczyła, że może tam nie dotarli jeszcze
Śmierciożercy. Pomyślała, już po raz kolejny od wczoraj, o osobie, która
się do nich przyłączyła. I zrobiło jej się przykro, bo za nim tęskniła.
Nie chciała ujawniać swojej słabości, po tym co było dzień temu. Teraz
jest nowy dzień, a ona wie, że ludzie giną, znikają tak nagle i nie
wracają. Czy taki sam los czeka ją? Jej zachowanie było bardzo nie na
miejscu. Ale zmieniła się i świat się zmienił... Wszytko jest inne.
Usłyszała trzepot skrzydeł po prawej stronie. Przyleciał ptak i usiadł
na gałęzi. Dawna Hermiona w życiu by go nie zabiła, ale jej już nie ma. Rzuciła się na niego jak opętana, aby zaspokoić swój głód.