poniedziałek, 11 maja 2015

Rozdział 1 cz. I - "Polowanie"

Witam :) Zapraszam do czytania, myślę, że się spodoba ;)
Czekam na komentarze :*

~~~
Obudził się. Jego powieki powoli się uchyliły ukazując śliczne, czarne oczy. Rozglądał się po pokoju. Nigdzie nie było widać blondyna. Najwyraźniej już wstał. Była godzina 08:53. U niego wszystko grało jak w zegarku. Zaraz zaśpi na poranną przemowę Malfoy'a. Powoli podniósł się z pozycji leżącej do pozycji siedzącej aby odszukać pilot do telewizora, którego wczoraj zapomniał wyłączyć. Do prostych czynności nie lubił używać magii. Przecież wystarczy tylko sięgnąć ręką aby go zdobyć. Z czarami było by za dużo roboty. Był leniem ale na mugolski sposób. Dla niego sięgnięcie po różdżke było jakby musiał przebiec z dziesięć kilometrów w minutę. Nie lubił się przemęczać. Odnalazł pilot - leżał na kanapie. Założył kapcie na nogi, wyłączył telewizor i udał się do królestwa prywatności. W normalne dni, w weekendy czy też w dni "robocze" korzystanie z wygód jego osobistej łazienki zajmowałoby półgodziny jego dokładnie zaplanowanego dnia. Lecz tamten dzień do normalnych nie należał. Szkoda, że chłopak wtedy nie został o tym powiadomiony. Znaczy został - przez Draco, który obudził go o 7:00 pytając, w którym garniturze mu lepiej. W sumie zadawał mu to pytanie codziennie, ale nie tak wcześnie. Zazwyczaj te słowa padały około 8:00. Rozmyślanie zajęło czarnoskóremu dokładnie 28 minut i 14 sekund. Następnie ubrał się w garnitur, który przegotował mu rano jego współlokator (jak mówiłam Blaise to leń na mugolski sposób). Zaraz potem pokonał 30 schodów w górę aby punktualnie o 9:30 stanąć w drzwiach prowadzących do jadalni. Szybko dopadł do swojego miejsca, ale zanim usiadł do sali weszła, ale raczej została wprowadzona - najważniejsza osoba z tego grona.
Dracon bezceremonialnie rozpoczął przemowę, a nikt nie śmiał mu przerywać.
- Kochani Śmierciożercy, kochani, wierni moi poddani (znowu tak samo... - pomyślał Blaise) Dzisiaj... zapolujemy na wyjątkowy okaz człowieka - Granger Hermiona, mugolak, ostatnio widziana w okolicach rodzinnej wioski, przyjaciółka Pottera, Gryfonka i tak dalej.... Chyba ją znacie?
Gdy odparł mu chór głosów wołających "Tak!!" Draco odszedł, a Zabini w minutę pochłonął pięć kromek chleba. Przy pustym żołądku nie mógł się skupić. Dopiero teraz mógł pomyśleć o misji zleconej przez Malfoy'a wszystkim Śmierciożercą. Za oknami gmachu świeciło słońce, dzień był upalny.
Godzina 10:03. Wszyscy poszli na codzienny trening, z którego był zwolniony. Blondyn bardzo się o niego troszczył. Chwilami nawet za bardzo. Pokonał kilkanaście schodów aby zejść na parter. Pchnął lekko nogą drzwi wyjściowe, a te się otworzyły. Wyszedł na świeże powietrze. Jeszcze raz zaczął analizować słowa swojego szefa przy śniadaniu. Nagle zaczął pojmować coś, z czym całkowicie się nie zgadzał. Po pierwsze, najbardziej ze wszystkiego nie lubił tych „polowań”. A co to, człowiek jakiś zwierz? A następna sprawa, która go tak zabolała to tożsamość tej osoby – Hermiona Jean Granger.
'Przyjaciel' – to pierwsze słowo jakie mu przyszło na myśl. Przez kilka lat byli nierozłączni, zawsze razem…
***
Gdy tylko wzeszło słońce podążyła na północ. Wędrowała przed siebie chyba dobrą godzinę. Maszerowała tym samym tempem aż odnalazła jakiś strumyk z wodą. Była spragniona, nie napotkała źródła od kilku dni, więc pierwszą jej reakcją było zaspokojenie pragnienia. Następnie bystra woda zmyła smołę z jej rąk, a one wilgotne wyczyściły jej twarz. Rozplotła warkocz i w ubraniu weszła do strumienia. Wreszcie czuła się wolna. Brzegiem strumienia wędrowała do jego źródła. Śpiew ptaków rankiem sprawił, że na jej kamiennej twarzy chwilami można ujrzeć jakiś grymas, który przywodził na myśl uśmiech.
Chyba było już dobrze po dziewiątej gdy zaczęło jej burczeć w brzuchu. W koło nie było ani słychać ani widać żywej zwierzyny. Tak w ogóle to była pustka. Podążała prosto, liczyła, że może tam nie dotarli jeszcze Śmierciożercy. Pomyślała, już po raz kolejny od wczoraj, o osobie, która się do nich przyłączyła. I zrobiło jej się przykro, bo za nim tęskniła. Nie chciała ujawniać swojej słabości, po tym co było dzień temu. Teraz jest nowy dzień, a ona wie, że ludzie giną, znikają tak nagle i nie wracają. Czy taki sam los czeka ją? Jej zachowanie było bardzo nie na miejscu. Ale zmieniła się i świat się zmienił... Wszytko jest inne. Usłyszała trzepot skrzydeł po prawej stronie. Przyleciał ptak i usiadł na gałęzi. Dawna Hermiona w życiu by go nie zabiła, ale jej już nie ma. Rzuciła się na niego jak opętana, aby zaspokoić swój głód.

niedziela, 3 maja 2015

Początek nowej historii

Halo, halo! :)
Witam was na mym nowiutkim blogu! Będzie opowiadał o miłości Ślizgona do mugolskiej dziewczyny :o Miłego czytania :*

Prolog
Szła przez wioskę gdzie kiedyś stał jej dom. W koło tylko ruiny. Prowadzące w zapomnienie. Jedyna dusza w promieniu kilometrów. Dziewczyna o zakręconych włosach zaplecionych w warkocz. Miała twarz umazaną smołą i kamienną minę. Nic już nie pozostało z dawnej Hermiony. I ona stała się legendą.
W koło cisza. Tylko szum wiatru. Wszystko stracone. Odeszło w zapomnienie. W tym milczeniu było słychać każdy jej krok. Zrozumiała, że tu nie trzeba się ukrywać. Nic nie było.
Bystrość i mądrość tej osoby zdały się na nic. Gdy przychodzi dobro walczące ze złem lub zło walczące z dobrem nie wiadomo po której stronie stanąć. Życie na takim świecie traci sens. Zostaje tylko nadzieja. Czyli tak w ogóle nic.
Przepowiednia okazała się jakimś żartem starego dyrektora, który wpadł w odchłań szaleństwa. Narażał ją i jej przyjaciół na niebezpieczeństwo. I co? Wszyscy zginęli. Tylko nie ona. Nie wierzyła Dumbledore'owi, temu staremu głupkowi. Widziała śmierć swoich najlepszych kolegów. Do dzisiaj ma przez to koszmary.
Doszła do miejsca gdzie stał jej dom. Tam się wychowała. Tam żyła przez ponad jedenaście lat. Wróciła tu aby się pożegnać i po raz ostatni zobaczyć ruiny. Porzucić marzenia z dzieciństwa. Bo teraz już tu nie wróci. Zaczyna się nowy rozdział w jej życiu. Walka o przetrwanie.
Wszystko stracone, nic już nie ma sensu. Nie ma z kim porozmawiać, do kogo się przytulić… Śmierciożercy przejęli władzę, niszczą wszystko co napotkają  na swojej drodze, i to co sprzeciwia się im prawom. A ona postanowiła, że już nigdy w życiu nikomu nie zaufa, aby nie stracić tego co ma. Nie chce popełnić błędu jeszcze raz. Może teraz nie ma nic i w sumie to dobrze.
Strach, ukrywanie się… Niszczy wszystko co do tej pory było ważne. Zniszczone domy, życie na ruinach… Dla niej to już codzienność. Jest tak już od kilku lat.
Na ziemi istnieje już tylko jedna osoba, na której jej zależy. A ta osoba woli władzę, myśli tylko o sobie. Na pamięta o małej, bezbronnej, porzuconej Granger. Nie myśli o tak ważnej w jej młodym życiu osobie.
Świat się wali, pęka na pół. Ludzie giną w imię Pottera, chłopca legendy, który zginął z rąk Voldemorta. To wydarzenie zmieniło bieg historii. To wydarzenie podzieliło jedność na dwie części: Śmierciożerców i wiernych Harry'emu.
Przewagę objęła siła zła. Codziennie umierają ludzie: mugole, czarodzieje, charłaki. Codziennie rannych i nieżywych jest coraz więcej. I ona prędzej czy później do nich dołączy. Ale chce żyć jak najdłużej.
Kiedyś, gdy tylko o tym myślała, po policzkach ciekły jej łzy. Jak mogła myśleć o głupich skrzatach, a nie zauważać zła wyrządzanego drugiemu człowiekowi. Teraz jednak te myśli utrzymują ją przy życiu, a ona pogodziła się ze złą rzeczywistością. I ze zmarnowaną przyszłością.
W miejscu gdzie teraz stoi był kiedyś jej pokój. To tu stawiała pierwsze kroki, tu przez okno wleciała sowa z Hogwartu ze wspaniałą wiadomością. Tu czytała książki, poszerzała wyobraźnię, marzyła i wyobrażała sobie niestworzone rzeczy.
Nie zostało nic. A ona nie ma nawet zdjęcia czy jakiejkolwiek innej pamiątki, aby przypomnieć sobie szczęśliwe lata, gdy na świecie nie było złych ludzi. Poprzypominać sobie częste spory z tatą, czytanie książek przez mamę… Wygodny fotel przy kominku, swojego kota – Puszka… Wszystko było normalne. Było idealnie, chociaż wcześniej się nie zauważało, że nie chce się niczego zmieniać. Za późno. Decyzja zapadła.
Trzeba się ciągle przemieszczać, nie zostawiać po sobie żadnych śladów. Pilnować, być niewidzialnym jak wiatr.
Malfoy i jego zwolennicy nie zostawili w wioskach mugoli niczego, co przypominało by o tym, że do niedawna mieszkali tam ludzie. Zawalone budynki… Tylko to przypomina o tym, że kiedyś było tu miasto.
Mało ludzi przeżyło, reszta ukrywa się tak jak ona. Każdy dzień, każdy oddech jest jak zwycięstwo. Jeden nieuważny krok, a za sekundę może skończyć się twój żywot.
Tyle już przeżyła, ale z drugiej strony jeszcze całe życie przed nią. Ale czy takie życie w ogóle ma sens? Na pustkowiu… Pogłębia się żal, a miłe wspomnienia coraz bardziej zaczynają blaknąć.
Wszystko traci sens… Wszystko powoli się urywa, kończy.
Samotność… Okropne uczucie. Kiedyś ciągle otaczało ją grono wesołych dzieci… Nie teraz. Oni zginęli. Nie ma z kim porozmawiać, nie ma do kogo się przytulić. Nie ma do kogo ponarzekać, kogo pouczyć. Bo tego kogoś nie ma. Wszyscy są zdani tylko na siebie.
Chyba to w sumie dobrze… Strata ukochanej osoby to wielki ból. Pustka w sercu przez dłuższy czas. Brak drugiej połowy, brak pokrewnej duszy. Tak jakby brakowało jakiejś części siebie.
Co to miłość…? Na tym świecie nie istnieje. Nie ma osoby, która idealnie pasuje do drugiej. Takie rzeczy dzieją się tylko w bajkach.
Śmierć? Strach przed nią? Nie, to śmieszne. Trzeba być odważnym, umieć się z nią zmierzyć. Nie można wcale się nie bać, ale można bać się mniej. A później jeszcze trochę mniej. A następnie najmniej jak się da.
Tu, w tym świecie wyznaje się zasadę: „Liczysz się tylko ty i to, ile jeszcze będziesz żyć”. Bo to jest tak naprawdę ważne. Starcisz życie, a inni będą nadal razem. I co ci z tego pozostanie? Tylko zazdrość, że nie jesteś z nimi. Liczysz się tylko ty… Słowa, najpierw głupie, bezsensu ale wymagające przemyślenia.
Liczy się to co ty myślisz, nie to co myślą o tobie inni. Liczy się to co ty czujesz… Liczy się to, że są ludzie, którzy też ciebie kochają.
To walka o przetrwanie, a nie o lepszy świat… Niestety, tego nie da się naprawić w żaden zanany światu sposób. Ale Hermiona wie jedno… Jest jeszcze ktoś na kim jej zależy i ona go znajdzie i uratuje.
Nawet za cenę swojego życia. Tak jak zrobili jej przyjaciele. Zginęli, nie dlatego, bo chcieli, tylko dlatego, że musieli kogoś uratować. Umarli aby uratować inne życie.
To takie niesprawiedliwe... Myśleli o innych, nie pomyśleli o niej. O tym, że teraz będzie sama. Opuszczona.